niedziela, 29 września 2013

7

  Przeczytaj notkę pod rozdziałem, proszę :*

Perspektywa Shelby

Jedna łyżka bardzo dobrych płatków, druga łyżka bardzo dobrych płatków, trzecia łyżka bardzo dobry...
Zaczęłam kaszleć aż z moich ust wyleciało trochę bardzo dobrych płatków. Spojrzałam na nie z obrzydzeniem i zabrałam swój talerz przesiadając się na inne krzesło jak najdalej od prawie przeżutych płateczków.
- Shelby? Nie widziałaś gdzieś tych moich niebieskich kolczyków?- Do pomieszczenia weszła odpicowana Rebecka.
- Przypominam ci, że mieszkamy tutaj dopiero od dwunastu godzin. A po za tym po cholerę ci niebieskie jak masz te serduszka?- Następna łyżka płateczków wylądowała w moich ustach, a potem w żołądku.
- Bo chciałam te niebieskie ale trudno.- Wzruszyła ramionami i spojrzała na stół.- Co do do cholery jest?!- Krzyknęła i spojrzała na płatki, które wyglądały mniej więcej jak wymiociny kota.
- Rzygi koteczka?- Zapytałam i dokończyłam swoje śniadanie starając się zignorować spojrzenie Rebecki.
- Nie mamy kota. I weź to sprzątnij. Zaraz przyjedzie Harry, z...
- I wszystko jasne!- Krzyknęłam i wstałam z krzesła.- Przyjdzie Styles to Rebecka się odstawiła jak na święto kukurydzy.
- Dlaczego akurat święto kukurydzy?
- Nie wiem! Tak sobie powiedziałam.- Zabrałam swoją miseczkę i zaniosłam ją do kuchni. Wiedziałam, że Rebecka mnie obserwuje dlatego z kulturą umyłam miseczkę i położyłam ją na suszarce chcąc uniknąć kazania brunetki na temat porządku.
Pukanie do drzwi rozniosło się echem, a na twarzy Rebecki pojawiła się panika. Zaczęłam się śmiać jak głupia.
- Może otworzysz?- Powiedziałam i potruchtałam do swojego pokoju z wielkim uśmiechem na twarzy. Nic nie poprawi humoru człowiekowi jak widok swojej spanikowanej przyjaciółki z samego rana.
Otworzyłam walizkę, która nadal stała nie rozpakowana i zaczęłam przeglądać swoje rzeczy w celu znalezienia czegoś co mogłabym ewentualnie dziś na siebie przyodziać. Po dość długich poszukiwaniach, które trwały aż dwie minuty mojego cennego czasu- wybrałam dość krótkie szorty i białą koszulkę. Wyciągnęłam jeszcze czystą bieliznę i potruchtałam do łazienki, w której wykonałam poranną toaletę, ubrałam się, zrobiłam się byle jakiego koka i pomalowałam rzęsy tuszem. Mam tylko nadzieję, że Rebecka nie obrazi się, że użyczyłam sobie jej tuszu. Tsa jakbyś się tym w ogóle przejmowała. 
Tanecznym krokiem wróciłam do swojego pokoju, a drzwi zamknęłam kopniakiem z pół obrotu. Fanie było nie usłyszeć krzyku mamy: Nie trzaskaj tymi drzwiami bo ja ci trzasnę!
- To było bardzo imponujące i mógłbym jeszcze dodać, że szkoda drzwi ale boję się o wygląd mojej twarzy..- Podskoczyłam lekko na męski głos wydobywający się z mojego pokoju.
Na łóżku leżał rozradowany Liam. Na łóżku. Na MOIM cholera łóżku.
- Złaź zapchlona gadzino!- Krzyknęłam i podbiegłam do niego zrzucając go na podłogę. Cichy jęk bólu sprawił mi wielką satysfakcję i z trudem powstrzymywałam uśmiech, który chciał wkraść mi się na twarz.    
- Damy nie powinny posługiwać się takim językiem.- Brunet wstał z podłogi i poprawił swoją koszulkę.
- Widzisz tu gdzieś damę, bo ja jakoś nie bardzo.- Odpowiedziałam i położyłam się na łóżku. Liam wepchał swoje zacne cztery litery tuż obok mnie i uśmiechnął się bodajże uroczo. 
- Oj Shelby, Shelby nie doceniasz się.- Jego brązowe oczy skupiły się na mojej twarzy.- Słyszałem, że miałaś pewne opory przed przyjazdem tutaj. 
- Skąd to wiesz?- Zapytałam po woli i usiadłam na brzegu materaca. Siedziałam na tyle blisko Liama, że stykaliśmy się ramionami jak i udami. 
- Louis się chwalił, że miał tą przyjemność uderzenia cię cegłą.- Spojrzałam na niego zdziwiona.- Ale Harry powiedział, że zrobili to ponieważ chcieli pomóc Rebece w zaciągnięciu cię tutaj.- Westchnęłam cicho i przetarłam dłonią czoło.
- Po pierwsze to nie była cegła tylko wielki, ciężki pustak. A po drugie nie chciałam tutaj przyjeżdżać z osobistych powodów.- Zaczęłam wyginać palce u lewej dłoni jak to miałam w zwyczaju robić gdy zaczynałam się denerwować, lub nudzić. 
- A tymi osobistymi powodami są...- Przeniosłam na niego wzrok.- Przepraszam. Nie powinienem, przecież to twoje sprawy, a ja cię tak wypytuję. Nawet mnie nie znasz. Przepraszam.- Chłopak zarumienił się lekko i spuścił głowę zawstydzony.
- Nie chciałam tutaj przyjeżdżać ponieważ... Może to głupie ale czułam się zazdrosna. No wiesz zawsze śpiewałam razem z Rebecką, a potem jakiś gościu w okropnej koszuli wszystko psuję mówiąc mi, że nie mam ''tego czegoś'' i chce tylko Rebeckę. To... Dotknęło mnie tak troszeczkę.- Skrzywiłam się gdy przypomniałam sobie słowa Paula. 
- Powiedziałaś, że czułaś się zazdrosna. To znaczy, że już ci przeszło?
- Sama nie wiem. No wiesz moja mała Rebecka będzie robić światową karierę gdy ja będę tyć na kanapie z paczką chipsów w ręce, to oczywiste, że jestem zazdrosna ale wydaję mi się, że to mi przejdzie. Przecież doskonale wiedziałam, że nie zawsze będziemy razem. Kiedyś każda z nas pójdzie w swoją drogę i tyle. Finito*.- Uśmiechnęłam się smutno w jego stronę czując, że dopada mnie melancholijny nastrój, którego tak bardzo nienawidziłam. Wszystko wtedy wydaję się tak smutne, i dziwne. 
- Shelby! Ktoś dzwoni, otwórz drzwi!- Krzyk Rebecki rozniósł się po całym mieszkaniu dochodząc również do mojego pokoju.
- Czyżby Styles aż tak bardzo wessał się w jej twarz, albo inną część ciała, że biedaczka nie może sama otworzyć?- Powiedziałam raczej sama do siebie ale nadal siedzący obok mnie Liam zaśmiał się cicho i pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Przed chwilą byłaś smutna, a teraz znowu wydajesz się taka pogodna. Jak ty to robisz?- Zapytał i rozłożył się wygodnie na łóżku wiedząc doskonale, że mnie to irytuję.
- No wiesz... To ten urok i w ogóle zajebistość.- Rzuciłam mu przez ramię spojrzenie jakim zawsze jacyś agenci obdarowują przestępców jakby chcieli powiedzieć: Mam przymknięte oczy ale i tak cię widzę chuju. Zaśmiałam się sama z siebie wychodząc z pokoju po ty by po chwili wsadzić głowę do salonu.
- Kurwa mać Rebecka wołałaś mnie żebym otworzyła drzwi gdy ty masz bliżej?- Zapytałam zła i stanęłam prosto zakładając ręce na biodrach.
- Teraz twoja kolej kochaniutka.- Wystawiła mi język i powróciła do konwersacji ze zdziwionym Harrym, który nie miał zielonego pojęcia co się właśnie stało.
- Gdybyś się chociaż z nim całowała czy coś. Wtedy bym nie robiła problemu.- Warknęłam cicho i wściekła następnym dzwonkiem do drzwi zbiegłam po schodach nadal dziwiąc się po co nam to puste pomieszczenie na dole. Wszystko znajduję się na górze, a tu tylko stoi jedn na wpół uschnięty kwiatek, jakieś tajemnicze drzwi, schody i mały korytarzyk, którym trzeba przejść aby wyjść lub wejść do mieszkania. Nigdy nie zrozumiem architektów. Zeskoczyłam z trzech małych schodków i zrobiłam dwa duże kroki otwierając zamaszyście drzwi czym najwyraźniej zaskoczyłam dzwoniącego do drzwi chłopaka. 
- Przepraszam ale nie zamawiałyśmy pizzy. To pomyłka.- Powiedziałam i chciałam zamknąć drzwi gdy umięśniona i wytatuowana ręka chłopaka mi w tym przeszkodziła. Spojrzałam na niego zdziwiona lustrując jego dziwną twarz. 
- Cześć. Jestem waszym sąsiadem przyszedłem się przywitać.- Na jego twarzy pojawił się uśmiech, który wcale, a wcale mnie do niego nie przekonał.
- Rebecka! Do ciebie!- Wrzasnęłam najgłośniej jak potrafiłam i oparłam się o drzwi cały czas przypatrując się zdezorientowanemu chłopakowi, który podobno jest naszym sąsiadem.
Kroki Rebecki odbijały się echem gdy zbiegła szybko ze schodów, a potem potruchtała po pustym korytarzu. Po chwili stanęła obok mnie i spojrzała najpierw na moją osobę, a potem na nieproszonego gościa.
- Słucham, mogę w czymś panu pomóc?- Zapytała jak zawsze grzecznie. Wywróciłam oczami i ziewnęłam chcąc tym samym zdenerwować bruneta.   
- Nie, nie właściwie to przyszedłem się tylko przywitać. Jestem waszym sąsiadem.- Chłopak wyciągnął rękę w stronę Rebecki, a ona rumieniąc się... Słodka idiotka... Uścisnęła ją z głupim uśmiechem na twarzy. Gdy ręka bruneta powędrowała w moją stronę zaszczyciłam go zaledwie swoim znudzonym spojrzeniem.
- Shelby. Zachowuj się.- Upomniała mnie Rebecka, ale mimo jej słów nie uścisnęłam dłoni chłopaka, a on po chwili wahania zabrał ją zawstydzony. 
- Jeżeli to wszystko to do widzenia. Nie odwiedzaj nas więcej, nie czatuj pod naszymi drzwiami, nie przychodź po cukier czy jajka bo ci nie damy ponieważ zapewne same nie będziemy miały, a nawet jeżeli byśmy miały to byśmy ci nie dały.- Chciałam zamknąć drzwi ale Rebecka pacnęła mnie w ramie i posłała karcące spojrzenie.
- Przepraszam za nią, nie raz nie wie co mówi.- Chichot, który Rebecka z siebie ''wypuściła'' przywołał moje śniadanko, które było już trawione.
- Nic nie szkodzi. A może... Dałabyś się zaprosić na kawę i ciastko? Poznalibyśmy się lepiej, czy coś.- Albo mi się zdaję, albo on chce ją zaprosić na randkę, a ona rumieni się niczym dojrzały burak. 
- Ona ma chłopaka!- Krzyknęłam szybko zadziwiając tym samym flirtującą dwójkę.- Znaczy... Eeee... Niedługo będzie miała, a on właśnie na nią czeka, na górze więc ten... Spadaj.- Tym razem obydwoje byli zdziwieni moim zachowaniem, więc nikt mi nie przeszkodził w zamykaniu drzwi. A raczej w trzaśnięciu nimi i przekręcenia zamka, tak aby żaden nieproszony gość z dziwnym ryjem nie wlazł nam do środka. 
- Co to kurde miało być?!- Krzyknęła wściekła Rebecka.- Nie mogłabyś być raz dla kogoś miła? Przeszedł tutaj bo chciał się zapoznać z nowymi sąsiadkami, a ty mu drzwi zatrzaskujesz. 
- Ooo tak on chciał się zapoznać co najwyżej z  jedną z nas i uwierz mi, że prędzej czy później by się z tobą zapoznał ale dość dogłębnie.- Powiedziałam i obserwowałam jak jej twarz znów zamienia się w kolor dorodnego pomidora. Kurde najpierw burak, teraz pomidor... Głodna jestem. 
***
 Biegłam po chodniku trzymając swoją torbę w dłoniach i starając się nie wpaść na nikogo tak jak przed chwilą. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że jestem już spóźniona dlatego nie chciałam spóźnić się jeszcze bardziej, co właściwie jest całkiem bez sensu ale czy ja kiedykolwiek zrobiłam coś z sensem? Mniejsza z tym.
Gdy ujrzałam siedzącego na ławce chłopaka w kapturze z czarnymi okularami na nosie od razu domyśliłam się kim owa osoba jest. Zwolniłam swój bieg do wolnego truchtu i już po chwili zasiadałam obok zakapturzonej postaci.
- Spóźniłaś się piętnaście minut i czterdzieści osiem sekund.- Spojrzałam zdziwiona na chłopaka.
- A co liczyłeś?- Zapytałam sarkastycznie, a ten wyciągnął w moją stronę swój telefon z włączonym stoperem gdzie była wyświetlona liczba, którą przed chwilą mi powiedział.- A myślałam, że to ja jestem dziwna.- Mruknęłam pod nosem.
- Bo jesteś. Co było takiego pilnego, że wyciągnęłaś mnie w ten upalny dzień z mojego domu?- Harry najwyraźniej był trochę zły, czego całkowicie nie rozumiałam.  
- Chodzi o Rebeckę. Jak byłeś dzisiaj u nas z Liam'em przyszedł do nas jakiś gostek mówiąc, że jest naszym sąsiadem. Pominę tą część gdzie go wyzywam i przejdę do tej gdzie ten waleń z twarzą rozjechanego kota zaprasza Reb na randkę.- Streściłam mu wszystko najlepiej jak potrafiłam. 
- Ty sobie kurwa ze mnie żarty robisz, czy coś?- Zapytał wściekły i zsunął lekko z nosa okulary ukazując mi swoje zielone oczy.
- Coś debilu. Mówię jak było. Nim Rebecka zdążyła mu odpowiedzieć zatrzasnęłam drzwi przed tym krasnalem ale oczywiście święta Palmer poleciała go potem szukać żeby przeprosić za moje złe zachowanie i wróciła do mieszkania uradowana jakby się naćpała. Ta kretynka przyjęła jego zaproszenie na jak to on ujął: Kawę i ciastko. Gówno prawda jak tam już wiem co mu po głowie chodzi i na pewno nie ma to nic wspólnego z kawą ani ciastkiem. No co najwyżej z bitą śmietaną.
- Shelby, oddychaj.- Napomniał mnie brunet. Wciągnęłam głęboko powietrze po to by po chwili wypuścić je z powrotem.
- Harry weź coś zrób. Przecież to ty miałeś z nią być. Mieliście być słodką parką, na której widok chciałoby mi się zwracać, a na widok tamtego chłopaka mogę co najwyżej modlić się dla niego o rozum.- Harry zaczął się śmiać, a po chwili dołączyłam do niego ja, właściwie nie widząc dla czego się śmieję. 
- Shleby ale co ja mogę zrobić?- Zapytał Harry, gdy już się lekko opanował.- Przecież na siłę nie zmuszę ją do tego aby zaczęła coś do mnie czuć.
- Weź ją kurde porwij, zgwałć cokolwiek. A po za tym ona już coś do ciebie czuję tylko jeszcze o tym nie wie, ale nie długo się dowie.
- Chciałbym zakończyć ten temat, proszę.- Brunet wstał z ławki i wyciągnął w moją stronę rękę.- Chodź pójdziemy na spacerek czy coś.- Z lekką niechęcią chwyciłam jego dłoń po czym wstałam z ławki.
- Harry kto wtedy rypnął mnie tym pustakiem?- Zapytałam gdy przemierzaliśmy w spokoju chodnik trzymając się cały czas za ręce.
- Louis. Ale to na prawdę była mała cegiełka.- Gdy usłyszałam imię tego zapchlonego pajaca, miałam wielką ochotę na zemstę.
- Chyba wiem czym dostałam, prawda?- Spojrzałam na niego gdy czekaliśmy na zmianę świateł abyśmy mogli przejść na drugą stronę.
- A ja chyba wiem, czym cię uderzył, prawda?- Sparodiował mój ton głosu za co chciałam go uderzyć ale w porę doszłam do wniosku, że lepiej tego nie robić przy ludziach.  
Nie odezwałam się dopóki nie doszliśmy do nieznanego dla mnie parku. Harry podszedł do samochodziku z lodami, a ja usiadłam na jednej z pustych ławek. Dziwiłam się Styles'owi, że nie boi się iż ktoś go rozpozna. No bo serio kto w taki upał chodzi w bluzie, z kapturem na głowie? No kto? Chociaż to jest Londyn, prawda? Tutaj nie ma normalnych ludzi więc co za różnica czy widzisz na drodze zakapturzonego chłopaka w ciepły dzień czy widzisz nagiego transwestytę. Chociaż jedno muszę przyznać. Wydaję mi się, że tutaj nie ma nietolerancyjnych ludzi. Wydaję mi się, że każdy się szanuję i to jest piękne. Na prawdę. 
- Ziemia do Shelby!- Podskoczyłam lekko na ławce i zamrugałam kilka razy gdy ujrzałam przed swoją twarzą dwie kulki lodów z wafelku. 
- Och, dziękuję.- Odezwałam się i wzięłam od niego te pyszności. Niby kiedyś tam obiecałam sobie, że przejdę na dietę, ale pieprzyć to. Lodziki są ważniejsze.
- Nie sądziłem, że znasz takie słowa jak proszę czy dziękuję.- Harry rozsiadł się na ławce i zaczął zlizywać czekoladową masę ze swoich palców.
- Znam i nawet często używam. Ty po prostu poznałeś mnie z tej drugiej strony.- Odpowiedziałam mu i oparłam się wygodnie zakładając nogę na nogę.
- Cóż zważywszy na to, że poznałem cię przed wczoraj i zawsze byłem w towarzystwie Louisa to tak, najwyraźniej poznałem cię z tej drugiej strony.
- No ale nie powiesz mi, że ta moja druga strona nie jest urocza.- Oblizałam usta czując na nich chłodek od lodzika. 
- Ty jesteś cała urocza. Szczególnie z brudną buzią od malinowych lodów.- Brunet zaśmiał się głęboko, a palcem wskazującym starł resztki loda z mojej twarzy.
- Dziękuję. Wypadek przy pracy.- Odparłam i uśmiechnęłam się do niego szeroko. 
Coś mi się wydaję, że dogadam się z tym całym Harrym. 
***
Szliśmy przez park,- a właściwie Harry szedł i niósł mnie na swoich plechach- śmiejąc się z dziwnego pana, który krzyczał na telefon bo ten nie chciał mu się włączyć. Jak mi przykro.
Brunet pozbył się swojej bluzy, którą teraz to ja musiałam trzymać między swoim brzuchem, a jego plecami. Stwierdził, że jest mu za gorąco, a na pewno nikt go nie pozna. Nawet się z nim nie kłóciłam ponieważ nie widziałam w tym najmniejszego sensu. Jeżeli napatoczy się jakaś fanką to ja się zmyję. Proste. 
- Ej, Shelby Louis już jest.- Harry powoli opuścił mnie na ziemię wskazując głową zaparkowany czarny samochód przy krawężniku.
- Dobra to czas się pożegnać.- Podałam Styles'owi jego bluzę uśmiechając się przy tym miło.
- Możemy cię podwieźć. Louis na pewno się zgodzi. Po co masz iść taki kawał drogi.- Harry ubrał na siebie bluzę ale nie założył kaptura. 
- Nieee wiesz co ja się jednak przejdę. Dobrze wiesz, że ja i Louis zamknięci w małym pomieszczeniu to nie wróży nic dobrego. Ale dziękuję za chęci.- Wspięłam się na palce i pocałowałam go w policzek.- Pozdrów wszystkich oprócz Louisa.- Dodałam i z uśmiechem zaczęłam się od niego oddalać. Ten dzień mogę uznać za udany ponieważ nie widziałam krzywej mordy Tomlinsona. Ale pocisk. Zaśmiałam się cicho sama do siebie i uśmiechnęłam się szeroko do starszej pani, która trzymała na smyczy małego psa. Zdecydowanie za dużo się uśmiecham.
 ----------------------------------
*Finito- koniec. 
Czeeeeeść. :D A więc powróciłyśmy po dość długiej przerwie. Mamy nadzieję, że nie będziemy znów miały takiej blokady. Wczoraj jak mnie (Kamilkę :*) dopadła wena, to myślałam, że klawiaturę rozwalę. Patrzcie jakie ładne zdjęcie znalazła Magda :P Chciałyśmy podziękować dwóm dziewczyną, które zgłosiły się do pomocy. (A.W. M Buka6919 ) Miło wiedzieć, że ktoś chciałby nam pomóc :* A więc mamy nadzieję, że rozdział spodoba się wam równie mocno jak nam! Liczymy na wsze komentarze :D 
Aha w bohaterach pojawiła się nowa postać. Możecie obczaić jego zdjęcie :D
Kochamy, Magda i Kamila :*

2 komentarze:

  1. Trafiłam tutaj nie dawno i od razu wszystko przeczytałam. Piszesz cudownie masz świetny styl a co najważniejsze fabuła strasznie wciąga ;)
    http://secrets-make-you-weaker.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Spoczko, spoczko, żaden problem. A tak aprops super rozdział i widać, że cię wena dopadła, bo rozdział w uj dłuuugi ;)

    OdpowiedzUsuń