wtorek, 11 lutego 2014

13

  - O Boże Harry mocniej! - krzyknęłam, a kanapa pode mną zaczęła skrzypieć, aż sama się lekko skrzywiłam na ten dźwięk.
- Przecież się staram! - odkrzyknął mi i przez przypadek strącił wazon stojący na stoliku. Ten upadł na podłogę robiąc dość dużo hałasu przez to, że był w środku pusty.
- O kurwa mać Harry! - chwyciłam się oparcia aby nie spać z kanapy i nie nahałasować jeszcze bardziej niż dotychczas. Lubiłam sąsiadów z dołu.
- Jezus Shelby! - gdy zobaczyłam minę Harry'ego miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale wiedziałam, że nie mogę tego zrobić. Przecież chłopak się starał.
- Co wy robicie? - w wejściu do salonu pojawili się chłopcy. Zeskoczyłam z kanapy i spojrzałam na Harry'ego, który powstrzymywał swój śmiech.
- Odstraszamy jakąś starą babę, która chce poderwać Żółwika - odpowiedziałam i usiadłam kulturalnie na kanapie podnosząc jeszcze  wazon, który Styles strącił.
- Kogo? - zapytał Niall, który był całkowicie zdezorientowany jak i przestraszony odgłosami, które przed chwilą wydobywaliśmy z Harrym. 
- Harry'ego - odparłam, a Niall pokiwał głową na znak, że rozumie o co chodzi choć jego mina zdradzała całkiem coś innego.
Jakąś godzinę temu gdy Harry do mnie przyszedł po korytarzu zaczęła chodzić jakaś starsza kobieta. Nic dziwnego prawda? Też tak na początku myśleliśmy dopóki nie zaczęła nawalać w drzwi, a gdy już ktoś jej otworzył to pytała się czy Styles nie ma ochoty na szybki numerek, bo ona mimo swojego wieku potrafi zdziałać cuda. 
I właśnie wtedy zrodziła się w mojej głowie chora myśl aby poudawać trochę różne sytuację. Możecie sobie gadać co chcecie, ale to było genialne. 
- Ja pierdole. Jakaś stara... - w salonie pojawił się również Louis, który zamilkł gdy tylko mnie zobaczył. - A co ona tu robi? - zapytał i wskazał na mnie ruchem głowy. 
- Hmm no nie wiem mieszkam? Raczej to ja powinnam się pytać, co TY tutaj robisz - wstałam z kanapy i zaczęłam kierować się w stronę kuchni. - Tępa kapuściana głowa. - mruknęłam gdy akurat przechodziłam obok Zayn'a, a ten zaczął się śmiać i krztusić zarazem. 
- Nie rób tak obok mnie - powiedział gdy trochę się uspokoił. Wzruszyłam ramionami nie rozumiejąc jego reakcji na moje słowa. 
- Niall kochanie chcesz coś zjeść? - zwróciłam się do blondyna nie patrząc nawet na niego.
Weszłam do kuchni i czekałam cierpliwie na odpowiedź ze strony Niall'a. 
- Słyszeliście? Powiedziała 'kochanie'. Też cię kocham KOCHANIE - wraz z wypowiedzią chłopaka w salonie wybuchł atak śmiechu ze strony jego przyjaciół. 
- 'You turned around and you stole my heart with just one look. When I saw your face I feel in love. It took a minute girl to steal my heart tonight. With just one look been waiting for a girl like you' - Harry zaczął śpiewać i przyszedł do mnie drąc się niemiłosiernie. Tuż za nim podążał wianuszek testosteronu. 
- Nie drzyj mordy hemoroido - powiedziałam i zaczęłam wyciągać szklanki z szafki podczas gdy Styles wyciągnął sok z lodówki.
- O ktoś ma nowy zasób słów - zamknęłam oczy gdy usłyszałam zgryźliwy komentarz ze strony Louisa. Uśmiechnęłam się fałszywie i już wtedy wiedziałam, że wygrałam. 
- Louis, Louis głupia pało wpierdolić ci to za mało. A więc jeżeli jeszcze raz powiesz coś co mnie zdenerwuję wtedy dowiesz się jak boli gdy masz dwa chuje - odparłam i po kilku sekundach ciszy chłopcy znów zaczęli się śmiać tylko, że tym razem bez Louisa. 
- Dwa? Wiesz, że to było bez sensu? - zapytał Liam gdy otarł łzy z kącików oczu. Wzruszyłam ramionami.
- Nie miałam rymu - odpowiedziałam po czym wyciągnęłam z szafki chipsy, których nienawidziłam i szczerze nie miałam pojęcia jakim cudem one się tam znalazły. - Łap! - rzuciłam w stronę Niall'a bombę kaloryczną i uśmiechnęłam się widząc szczęście na jego twarzy.
- Ta kobieta wie jak zrobić mi dobrze - powiedział gdy wreszcie udało mu się otworzyć przeklętą paczkę.
- Ona wie jak zrobić wszystkim dobrze - powiedział cicho Louis i zaczął kaszleć i rozglądać się po kuchni w poszukiwaniu swojego mózgu.
- Przy tobie to raczej nie ma dużo roboty - odparłam i napiłam się soku cały czas patrząc na Louis'a, który robił się czerwony ze złości.
- Wy wiecie, że te wasze kłótnie są dziecinne, prawda? - zapytał Zayn i stanął obok mnie. Pachniało od niego dymem papierosowym.
- No w końcu ktoś tutaj jest dziecinny to co się dziwisz - Louis uśmiechnął się do mnie cwanie i założył ręce na klatce piersiowej.
- Fajnie, że przyznajesz się do swoich wad.
- No tak bo ja w odróżnieniu do ciebie nie jestem jakąś pieprzoną zapatrzoną w siebie laseczką, która chce udawać jakiś cholerny ideał.
- Dość! - Liam rzucił chłopakom jakieś porozumiewawcze spojrzenie, a Harry pokiwał głową i zaczął wychodzić z kuchni ciągnąc za sobą chłopaków. - Nie wyleziecie stąd dopóki się nie pogodzicie! - Liam wraz ze swoją bandą zaczął zbiegać ze schodów, a ja spojrzałam zdezorientowana na Louisa, a potem wszystko zajarzyłam.
- Nawet się kurwa nie ważcie! - wrzasnęłam za nimi i zaczęłam biec w stronę wyjścia.
Akurat gdy dobiegłam do drzwi, któryś z przygłupów przekręcił klucz w zamku.
- Jak się pogodzicie to dajcie znać! - Harry zaczął się śmiać i zaczęli odchodzić korytarzem co mogłam stwierdzić po krokach odbijających się od ścian.
- Otwórzcie! Ja muszę iść do pracy! Kurwa mać! - kopnęłam w drzwi i oparłam na nich czoło.
***
Siedziałam oparta o ścianę i kołysałam głową na boki chcąc znaleźć sobie jakieś zajęcie. Już od dobrej godziny siedzę zamknięta z Louisem w mieszkaniu bez prądu. Na prawdę wydaję mi się, że jeszcze dziś kogoś pobiję. Albo kilka ktosiów. 
- Wiesz, że to przez ciebie tutaj siedzimy - odezwał się Louis podrzucając poduszkę do góry. Och miałam wielką ochotę chwycić ją i przycisnąć do jego twarzy.
- Tak oczywiście, że bo to przecież ja kogoś zmuszałam do różnych rzeczy - odparłam i zamknęłam oczy. Dobrze, że pani Barbara jest na tyle wyrozumiała i miła, że zrozumiała, że nie mam jak dotrzeć do pracy. Szkoda mi tylko Conrada. Na pewno na mnie czekał.
- Wiesz, jaki jest twój problemy? - zapytał i z tego co usłyszałam usiadł na kanapie.
- Nie interesuję mnie twoje zdanie - odpowiedziałam nadal nie otwierając oczu. Może się zdrzemnę? To nie jest takie głupie.
- Nic nikomu o sobie nie mówisz. Pewnie tylko Rebecka wie najwięcej, ale mogę się założyć, że nie mówisz jej wszystkiego. Zachowujesz się tak jakbyś bała się zaufać innym ludziom. I to jest właśnie twój problem. Boisz się zaufać - otwarłam oczy i przez chwilę się w niego wpatrywałam. Cóż nie mogę zaprzeć, jego tezie. Fakt bałam się zaufać ludziom, ale on nie miał zielonego pojęcia dlaczego. Przecież tutaj nie chodzi o jakiś mały urazki psychiczny z dzieciństwa. Tutaj chodzi o coś o wiele większego.
- Wiesz, że moja złość na ciebie nie ma nic wspólnego z zaufaniem, prawda? - poprawiłam się na podłodze, czując jak drętwieje mi tyłek.
- Taa jesteś wściekła za to, że zdecydowałem za ciebie i zawiozłem do nas. Straszne - Louis przewrócił oczami i znów zaczął się bawić poduszką.
- Ostatnia osoba, która chciała za mnie decydować i rządzić moim życiem skończyła dwa metry pod ziemią, więc uważaj - nie kontrolowałam swoich słów.
- Co? - zapytał i wpatrywał się we mnie zdziwiony.
Zignorowałam go i znów zamknęłam oczy. Mimo całej mojej walki powróciły wspomnienia. Te dobre, jak i oczywiście te złe.
Shelby  Evans jest winna zarzucanego jej czynu...
Och, oczywiście, że byłam. Ku temu nikt nie miał najmniejszych wątpliwości. A po za tym sama się przyznałam. Powiedziałam wszystko. Od początku, ale mimo wszystko i tak ta cała sprawa potoczyła się nie tak jak to sobie wyobrażałam.
Czy Louis ma rację? Może to, że nie potrafię mu to końca zaufać, powiedzieć wszystkiego o sobie psuję wszystko co obydwoje próbujemy zbudować. No bo przecież próbujemy, prawda? On się stara, ja się staram. I co z tego jak na razie wyszło? Nic. I to z mojej winy.
- Jak miałam szesnaście lat poznałam pewnego chłopaka, w którym od razu się zadurzyłam - odezwałam się cicho zwracając tym samym na siebie uwagę Louisa. - Spotykaliśmy się pół roku aż wreszcie staliśmy się parą. Wiesz taki pierwszy poważny związek.
- To o nim opowiadałaś Zayn'owi na tym festynie? - zapytał, a ja pokiwałam głową przywołując do głowy wspomnienie z naszego wspólnego wypadu. Wtedy jeszcze Rebecka była normalna.
- A więc jak pewnie udało ci się podsłuchać, zdradził mnie przez co miałam małe problemy. Cóż Zayn poznał tylko jedną czwartą całej opowieści. Gdy już w miarę się ogarnęłam wszystko wróciło wraz z nim. Przyszedł do mnie taki samotny i bezbronny, że po prostu nie umiałam mu nie wybaczyć. Dość szybko po naszym zejściu oświadczył mi się. Znaleźliśmy wspólne mieszkania, za które płacił on i moi rodzice się dokładali ponieważ ja nadal się uczyłam, a on już nie. Po jakiś dwóch miesiącach wzięliśmy ślub. Ja już wtedy miałam osiemnaście lat, moi rodzice nie robili problemów więc nic nie stało nam na przeszkodzie. Na początku wszystko było wspaniale, ale potem zaczęły się schody. Bardzo szybko nastąpiła w nim zmiana, miał mnie gdzieś wolał swoich kumpli. Trwało to kilka tygodni aż pewnego wieczoru gdy wrócił pijany wkurzyłam się i powiedziałam, że dopóki się nie ogarnie będę mieszkała z rodzicami. Cóż wściekł się i... - zamknęłam na chwilę oczy. - Powiedział, że jestem jego i to on będzie decydował o tym gdzie będę mieszkać i co będę robić. Już trochę zdążyłeś mnie poznać więc pewnie domyślasz się, że odpyskowałam czym wkurzyłam go jeszcze bardziej.
- Uderzył cię? - mimo zamkniętych oczu czułam, że za chwilę ciało Louisa znajdzie się tuż obok mojego na zimnej podłodze.
- Nie. Ale, wiesz to chyba by było lepsze. On... Chwycił mnie za ręce i stwierdził, że spędzimy razem upojną noc. Nie chciałam się z nim pieprzyć bo po pierwsze byłam na niego wkurwiona, a po drugie nie wiem czy czasem nie zaliczył jakiejś panienki w barze. Bynajmniej nie spodobała mu się moja odpowiedź i dalej dążył do swojego celu. Pamiętam jak chwyciłam lampę, którą dostaliśmy od Rebecki i rozbiłam mu ją na głowie oszołamiając go. Wtedy pobiegłam do kuchni i chciałam gdziekolwiek zadzwonić, ale nie zdążyłam. On przyszedł za mną ze strużką krwi na czole i coś do mnie krzyczał, ale nie pamiętam już co. Impulsem było chwycenie noża z blatu i gdy tylko do mnie podszedł wbiłam go w jego brzuch. Gdy tylko upadł uciekłam stamtąd do rodziców i wszystko im opowiedziałam i dopiero oni zadzwonili na pogotowie i policję - cały czas siedziałam oparta o ścianę, z zamkniętymi oczami aż poczułam dłoń Louisa na mojej. Dopiero wtedy otwarłam oczy i spojrzałam na niego. Wyglądał na przerażonego. - Dwa dni po moich urodzinach odbył się proces. Oczywiście do wszystkiego się przyznałam. Prokurator zaciekle starał się abym trafiła za kratki, ale sąd uznał, że działałam w samoobronie i mnie uniewinnił.
- No, a jakże by inaczej! Broniłaś się Schelby. To nie była twoja wina - Louis mocniej ścisnął moją rękę, a ja uśmiechnęłam się lekko.
- Niby tak, ale pomyśl. Gdybym wtedy wybiegła na korytarz. Zaczęła krzyczeć, na pewno ktoś by wyszedł z mieszkania, a on by żył. Zapewne nie bylibyśmy razem, ale on by żył. Rozumiesz? - Louis objął mnie ramieniem i przytulił pozwalając mi na chwilę słabości. Nie płakałam. Ja nie płaczę.
- Jak on miał na imię? - zapytał po chwili milczenia. Odsunęłam się od niego i westchnęłam. Spojrzałam na niego.
- Louis - powiedziałam cicho i przetarłam kark ręką.
- Okej. No to mnie zagięłaś. Zawsze myślałem, że moje imię jest piękne i boskie, ale teraz zmieniam zdanie - parsknęłam śmiechem i znów odsunęłam się od niego uśmiechając się lekko. Czułam się lepiej. Teraz nie musiałam go okłamywać.
***
Śmiałam się tak bardzo, że ledwo udawało mi się chwytać chociaż płytkie oddechy. Gdy Liam uwolnił nas z mieszkania pojechałam z Louisem do nich, a ci geniusze (wczuj się w sarkazm) wymyślili, że pokrają sobie w Twistera. Ja wraz z Eleanor stwierdziłyśmy, że lepiej się w to wszystko nie mieszać dlatego siedziałyśmy po prostu na kanapie i śmiałyśmy się z dziwnych póz jak i jęków graczy.
- Kurwa mać! Louis weź to kolano - Zayn próbował jakoś odepchnąć nogę Lou, ale ten zaczął krzyczeć, że ma go nie ruszać bo zaraz się wywróci. Z wielką satysfakcją przyglądałam się męczarniom bruneta i wzięłam kółko aby zakręcić nim i powiedzieć Lou gdzie ma się przemieścić.
- Louis prawa ręka na żółte - powiedziałam i zaśmiałam się słysząc jego jęk. Obejrzał się za siebie i pewnie kombinował jak ma dokonać właściwie niemożliwego. Gdy już prawie udało mu się przyjąć właściwą pozycję Harry kichnął przez co Lou się wystraszył i poległ wywracając siebie jak i Liam'a.
- Louis idioto! - krzyknął zdenerwowany brunet i wyczołgał się pod zwłok Tomlinsona. Spojrzałam na Eleanor i razem zaczęłyśmy się śmiać. Lepsze niż kabaret. 
- To nie moja wina! Przecież to Harry kichnął - zaczął się bronić i wstał z pogniecionej maty przeciągając się lekko.  
- No, a dlaczego kichnąłem? - zapytał się oburzony Styles i również wstał. - Nie wiesz? To ci powiem. Kichnąłem ponieważ twoje brudne kudły łaskotały mnie w nos.
- Nie mogłeś po prostu powiedzieć, że włosy Louisa cię łaskotały? Nie musiałeś robić z tego przemówienia - powiedziałam i przesunęłam się robiąc miejsce dla Louisa, który najwyraźniej miał ochotę przytulić się do swojej dziewczyny i wypłakać z powodu poniesionej klęski.
- Chciałem nadać całemu zdarzeniu nutkę dramaturgi - odparł Harry i usiadł obok przytulając mnie mocno niczym jakąś zabawkę.
- Naruszasz moją przestrzeń osobistą - wydukałam, a on od razu mnie puścił zdając sobie sprawę z tego, że zaraz oberwie. Uśmiechnęłam się zadowolona i położyłam ręce na brzuchu.
- Shelby i jak zgodziłaś się na propozycję Harry'ego? - Niall usiadł lokowatemu na kolanach, przez co ten jęknął i starał się zepchnąć blond przyjaciela.
- Jaką propozycję? - zapytałam i spojrzałam na ich dwójkę nic nie rozumiejąc.
- Zapomniałem ci powiedzieć, że jutro idziemy na randkę - wydusił Styles i jednym mocnym pchnięciem zrzucił z siebie Horana.
- Na co my przepraszam idziemy? - spojrzałam zdziwiona na Harry'ego, a ten poprawił swoje włosy i chwycił mnie za rękę.
- Wiem skarbie, że trudno ci w to uwierzyć, że ja niesamowity i przystojny Harry Styles zapraszam cię na randkę, ale tak moja droga. Będziesz miała ten zaszczyt - wygłosił swoją krótką mowę i uśmiechnął się w moją stronę.
- Och wielmożny ty! Dziękuję, że będę miała ten zaszczyt, ale...
- To będzie dobre - mruknął pod nosem Louis, a po chwili jęknął pewnie przez uderzenie Eleanor.
- Czy ciebie pojebało? Nie idziemy na żadną randkę! Jesteś obleśny, zboczony i cały czas gadasz o seksie, i mogę się założyć, że gdziekolwiek byśmy poszli od razu byś miał skojarzenia i ośmieszyłbyś nas publicznie - powiedziałam, a on zaśmiał się głośno.
- Kotek dzisiaj rano pieprzyliśmy się żeby odstraszyć jakąś babę, a ty mi tu teraz takie rzeczy mówisz? Bądź gotowa na dziesiątą. Jutrzejszy cały dzień spędzisz z mą piękną osobą - pocałował mnie w rękę, a potem wstał i chyba miał gdzieś iść, ale osoba stojąca w przejściu zadziwiła nie tylko jego, ale i również mnie.
- Co wy robiliście?! - krzyknęła i spojrzała na mnie wściekła. No to się zacznie.
----------------------------------------------------------------------------------------
 Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału.
5 komentarzy- nowy rozdział.

6 komentarzy:

  1. Powiedz ta ostatnia wypowiedź należała do Rebeci, nie?
    A tak ogł to zaj*isty rozdział normalnie jeszcze się tak nie naśmiałam. ;) Choć to wyznanie Schelby mnie powaliło. Bardzo dobrze opisana sytuacja. Już się nie mogę doczekać kolejnego. ;) Pewnie bd się duuuuuużo działo. ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawale chemie to będzie na Ciebie! Ale rozdział jest mega zaje*isty! Od pierwszego słowa bardzo wciąga! Jesteś świetna!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie! Świetny:P Nie mogę się doczekać następnego...
    Dobrze że Shelby powiedziała wszystko Louisowi. :P
    Niech Rebeca znowu będzie normalna,. !

    OdpowiedzUsuń
  4. to zapewne Rebecka haha ale się zapowiada kłótnia :D
    no więc rozdział świetny czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  5. W dwie godziny przeczytałam wszystko! To jest zajebiste! Błagam o kolejny rozdział! Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny ten rozdział. "Kotek dzisiaj rano pieprzyliśmy się żeby odstraszyć jakąś babę, a ty mi tu teraz takie rzeczy mówisz?" o mało nie spadłam z krzesła przez ten tekst :)
    Dawaj szybko kolejny ! ;*

    OdpowiedzUsuń