Perspektywa Rebecki.
7 lipca 2013 r. wtorek
Drogi Pamiętniku ...
Dobra pamiętasz jak pisałam Ci ostatnio o tych dwóch debilach? Zaczynam się ich trochę bać. Dzisiaj rano zauważyłam ich w moim ogródku, później w parku a wieczorem dwie godziny temu pod moim oknem. Ukrywali się ale ich zobaczyłam, a kiedy oni mnie- natychmiast uciekli. Kurde co za kolesie. Najpierw jeden z nich prawie potrącił mnie rowerem a później jakby nigdy nic przychodzą do mojego domu i uciekają przed moim ojcem. A teraz wpadam na nich to udają że mnie nie widzą, śledzą mnie a potem uciekają. Kurwa coś z nimi jest nie tak. Kurde przecież nie jestem taka straszna, chyba.
8 lipca 2013 rok. Środa
Pamiętniku...
Wczoraj pisałam ci o tym, że ci chłopcy cały czas za mną łażą. Myślałam, że mam jakąś paranoję czy coś ale dzisiaj upewniłam się, że to nie jest mój wymysł. Poszłam z mamą na zakupy i od razu po wyjściu z domu czułam się jakby ktoś mnie obserwował. Starałam się ignorować to uczucie ale nie wychodziło mi to za dobrze. Gdy byłyśmy już w sklepie zauważyłam tych chłopaków. Znów mieli czapki i okulary i chowali się za półkami. Chyba nie zorientowali się, że ich zauważyłam bo nie uciekli albo po prostu zdali sobie sprawę, że uciekając za każdym razem gdy na nich spojrzę dają mi jasne dowody, że mnie śledzą. Muszę szczerze przyznać, że zaczynam się bać.
9 lipca 2013 r.
Kolejny dzień jestem przez nich śledzona.Wkurza mnie to! Poszłam z Molly do kina no i oczywiście przez "przypadek" wybrali się na ten sam film. A rząd mieli o dwa wyżej od nas. Ale to jeszcze nic kiedy wróciłam do domu i upewniłam się, że nikt mnie nie śledzi to postanowiłam sprawdzić miejsca w których ich widziałam. Najpierw ogród a później lasek obok domu. Nie uwierzysz co znalazłam, rozstawili tam namiot! Co za psychole. Postanowiłam, że dziś w nocy zaczaję się w lesie i będę obserwować ten "biwak" wolę się upewnić, że to oni zanim wygarnę im wszystko. Życz mi powodzenia , oby mnie nie zobaczyli.
Czekałam cierpliwie aż wszystko w domu ucichnie. Rodzice wyłączą telewizor, a Molly komputer. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał iż jest jeden po północy. Uśmiechnęłam się lekko po czym wyskoczyłam ze swojego łóżka ubrana cała na czarno. Wciągnęłam na stopy czarne conversy i chwyciłam latarkę z biurka oraz kominiarkę taty. Otworzyłam okno i skrzywiłam się lekko gdy przełożyłam jedną nogę za obramowanie. Oczywiście, każdy w tej chwili może zadać sobie proste pytanie. Czemu oknem? A już wyjaśniam. Temu oknem, że nikt nie może mnie usłyszeć. Oglądałam wiele filmów i wiem, że jak ktoś chce się wymknąć z domu i wychodzi przez drzwi to go łapią.
Stanęłam dwoma nogami na mało stabilnym daszku po czym zasunęłam lekko okno. Spojrzałam na dół i przełknęłam ślinę. Zamknęłam oczy i mocno ściskając w ręce latarkę i kominiarkę zeskoczyłam na ziemię. Podniosłam swoje mało wygimnastykowane ciało z ziemi i spojrzałam przed siebie. W salonie przy drzwiach prowadzących na ogród stał Scooby i wpatrywał się we mnie. Bojąc się, że zaraz zacznie szczekać szybko przebiegłam przez trawnik i przeczołgałam się pod ogrodzeniem wychodząc na polną drogę. Z lekkim zdenerwowaniem i duszą na ramieniu wkroczyłam w ciemny i przerażający las.
Wybrałam dłuższą drogę do obozowiska, a mianowicie postanowiłam, że zajdę ich od tyłu. Dzięki temu powinnam stać się bardziej dla nich niewidoczna. Po 5 minutach skradania się, znalazłam idealne miejsce na kryjówkę,- nie dochodziło tam światło padające z tlącego się ogniska oraz krzaki rosły blisko siebie- ale na tyle daleko żebym mogła zobaczyć "obozowiczów " jak się pojawią. Ostrożnie przemieściłam się do wybranego miejsca uważając żeby nie nadepnąć na gałąź itp.
Po 20 minutach nic się nie zmieniło. Jeden z dwóch mężczyzn siedział w namiocie a drugi musiał być gdzieś w okolicy. Nie widziałam twarzy żadnego z nich więc zapowiada się, że posiedzę jeszcze trochę w lesie. Ne to żeby mi się tu nie podobała ale chętnie położyłabym się w łóżku a nie siedziała na wilgotnym podłożu w prawie zupełnej ciemności. Sięgnęłam do kieszeni i ostrożnie wyjęłam żelki które wcześniej przesypałam do pojemnika plastikowego żeby nie hałasować papierkiem. Wyciągnęłam sobie jednego gumowatego robaczka i włożyłam do ust ciesząc się jego słodkim smakiem. Z racji mojej dość nie wygodnej pozycji postanowiłam trochę się ''poprawić''. Gdy chciałam wyprostować nogę natrafiłam na gałąź, która strzeliła pod moim butem. Skrzywiłam się i znieruchomiałam przerażona. Jak mnie zobaczą to zgwałcą i upieką na tym jebanym ognisku- pomyślałam przerażona. Chłopak siedzący w namiocie poderwał się z miejsca i wyszedł na zewnątrz z latarką w ręce. Zaczął świecić nią na około i patrzeć z lekki przerażeniem na otoczenie. Mimo tego, że był bez czapki i okularów nie widziałam jego twarzy przez ciemność, która akurat skrywała tylko i wyłącznie jego twarz co było bardzo irytujące.
- Coś się stało?- Drugi chłopak wyszedł z plątaniny gałęzi z kubeczkiem prawdopodobnie jagód.
- Coś tu jest. Mówiłem ci kurwa, że to nie jest dobry pomysł. Zginiemy tu. Zobaczysz. Jutro znajdą nasze zwłoki.- Głos chłopaka, którego przestraszyłam lekko drżał ze strachu co dało mi niezwykłą satysfakcję.
- Nic nam nie będzie uspokój się. Wystraszyłeś się pewnie wiewiórki czy czegoś podobnego. Chodź spać.- Chłopak pociągnął przerażonego kolegę do namiotu, a moje wszelkie nadzieje, na ujrzenie ich twarzy legły w gruzach.
Kurde co ja mam teraz zrobić? Jeżeli nie uda mi się zobaczyć ich twarzy przed zaśnięciem to dopiero rano będę miała okazję. Ale nie mogę przecież siedzieć tu do świtu, wtedy przestanę być niewidoczna. Mam dwa wyjścia albo wracać do domu albo wywabić ich z namiotu. Tylko co to do cholery da?! I tak pewnie nie zobaczę ich twarzy chyba, że poświecę latarką. Dobra jestem nie normalna ale to może być jedyna moja szansa. Wiem! Jeżeli rzucę kamieniem tam to będę miała kilka sekund na przygotowanie się, wtedy poświecę latarką jednemu po oczach i rzucę się pędem w las modląc się żeby mnie nie złapali.
Wymacałam obok siebie dość duży i ciężki kamień po czym podrzuciłam go w ręce przygotowując się do rzutu. Ognisko prawie wygasło co trochę utrudniło moje rzucanie do celu po ciemku. Zagryzłam dolną wargę i rzuciłam z całej siły kamieniem modląc się aby tylko nie trafił w jakieś drzewo. Kamień upada kawałek od mojego celu ale za to uderza idealnie w metalowy garnek wywołując tym samym hałas, który przeraża również mnie. Chwyciłam latarkę w dłoń i wymacała guziczek czekając aż wreszcie wylecą z namiotu. Naciągnęłam na nos podciągniętą kominiarkę i wpatruję się uparcie w namiot. Nic. No co kurwa?! Biorę drugi kamień i bez żadnego przygotowania rzucam tak, że trafiam w namiot. Ktoś w środku jękną, a w mojej głowie pojawia się myśl, że trafiłam, w któregoś z nich. Na moje usta wypełza mały diaboliczny uśmieszek, który szybko znika, gdy z namiotu wybiegają chłopcy. Wstaję i naciskam guzik dzięki czemu oświetlam obydwu chłopaków.
Chłopak, który oberwał ode mnie światłem zasłania oczy przez co nie widzę jego twarzy. Ale ten drugi.... Jego zielone niczym trawa oczy wpatrując się we mnie z lekki przerażeniem i fascynacją, która jakby pożerała jego jak i mnie. Bujna fryzura, zawsze ukryta pod czapką, teraz lekko faluję przez wiaterek niczym fale na morzu. Ideał.
- Co kurwa?!- Krzyczy ten oślepiony, a ja jak i zielonooki wybudzamy się z dziwnego transu. Gaszę szybko latarkę i zrywam się do biegu całkiem po omacku błagając Boga bym tylko wybiegła obok mojego domu.
Nie uważam żeby zachowywać się cicho wręcz przeciwnie myślę tylko o tym żeby opuścić ten przeklęty las, dalej powinno pójść łatwiej. Odwróciłam lekko głowę. Ścigają mnie kurwa. Dobra już nie daleko dam radę. Na szczęście odległość między nami jest dość spora. Widać już jezdnię , przedzieram się przez metrowe pokrzywy i pędem do domu który jest parę metrów dalej. Przeskakuję ogrodzenie i znikam za domem żeby nie zobaczyli mnie. Nie wierzę udało mi się. A jednak to te skurwysyny. Już ja im dam, zapamiętają że mnie się nie podgląda.
Stanęłam zdyszana z tyłu domu i zaczęłam wpatrywać się zawiedziona w okno mojego pokoju, który niestety znajdował się na piętrze. Rozejrzałam się mając nadzieję, że zobaczę gdzieś drabinę, której nigdzie nie było. Jasne mogłam iść i poszukać ale zważywszy na ciemność i zostawienie latarki w lesie gdy rzuciłam się do biegu wolałam sobie oszczędzić takich wycieczek.
Lekkie jasne światełko przykuło moją uwagę. Odwróciłam się i wzięłam garść małych kamyczków, które były poukładane wokół kwiatów mamy. Zaczęłam rzucać w okno swojej siostry. Gdy pierwszy kamyczek spotkał się z szybą światełko zniknęło. Rzuciłam znów i firanka lekko się poruszyła. Zaczęłam machać jak szalona, a okno otwarło się i ujrzałam głowę mojej siostrzyczki.
- Molly otwórz mi drzwi tarasowe.- Wyszeptałam na tyle głośno aby usłyszała. Dziewczynka pokiwała głową i zniknęła mi z oczu, aby po chwili pojawić się w wielkich szklanych drzwiach.
- Rebecka co ty robisz o tej godzinie na dworze?- Zapytała i wpuściła mnie do środka. Westchnęłam z ulgą i zamknęłam drzwi po czym odwróciłam się do niej przodem.
- Tajna misja. Rodzice mają się o tym nie dowiedzieć, jasne?- Powiedziałam i spojrzałam na nią. Na jej delikatną twarzyczkę wpełzał diaboliczny uśmieszek.
- Molly proszę jeżeli rodzice się dowiedzą zabronią mi jechać do Londynu. Wiesz jakie jest to dla mnie ważne to moja jedyna szansa.- Mała lekko się uśmiechnęła ale nadal malował się na jej twarzy diaboliczny uśmiech. Czasami ona mnie przeraża.
- A co będę za to miała?
- Molly!- Nie wierzę żeby własna siostra używała sztuczek na mnie sztuczek Shelby. Szybko się uczy.
- Zabierz mnie do parku rozrywki, na pizze, na plażę, lody a na koniec pójdź ze mną na zakupy. Oczywiście ty za wszystko płacisz.- Uśmiechnęła się złośliwie.- To są moje warunki.
- Dobra.- Kurde skąd ja wezmę na to kasę.- Przepuść mnie.- Nie czekając na jej zgodę weszłam w głąb domu i od razu pobiegłam do swojego pokoju. Oczywiście uważając żeby nie obudzić rodziców.
Zamknęłam za sobą drzwi i odetchnęłam głęboko. Z lekkim nie pokojem podeszłam do okna. Na szczęście niczego nie widziałam co trochę mnie podniosło na duchu ale właściwie cały czas miałam w głowie myśl, że oni mogli mnie podglądać nawet gdy byłam nago.
Zadrżałam na tą myśl i ściągnęłam tylko buty po czym położyłam się do łóżka i gdy tylko położyłam głowę na poduszce moje powieki same się zamknęły.
Rano.
Do moich uszu doszedł dźwięk SMS, odruchowo spojrzałam w tamten kierunek. Ciekawe kto to? Ludzie jest dopiero 8 rano i są wakacje. Westchnęłam poirytowana. Odblokowała ekran. Paul.
Nadawca : Paul
Odbiorca : Rebecca
Rebecca zmiana planów, musimy jechać już dzisiaj do Londynu. Wytwórnia jutro organizuje bankiet i chcą cię zaprezentować. Dlatego musimy polecieć dzisiaj wieczorem żeby rano być na miejscu i cię przygotować. Zarezerwowałem już miejsca na 21.15 . A Shelby w końcu leci z nami czy zostaje? Za 20 minut będę u ciebie żeby uzgodnić wszystko z rodzicami.
Dzisiaj? Co? Nie! Boże! Jak ja teraz zdołam przekonać Shelby? Cholera!
Nadawca : Rebecca
Odbiorca : Paul
Rodzice są w domu. Shelby jedzie. Zadzwonię po jej rodziców żeby przyjechali do nas.
- Mamo, mamo.- Zbiegłam po schodach szukając mojej rodzicielki.
- W kuchni.- Usłyszałam jej melodyjny głos.- Coś się stało?- Na jej czole pojawiła się lekka zmarszczka.
- Paul właśnie napisał. Lece już dzisiaj wieczorem. Możesz zadzwonić do rodziców Shelby? Powinni o tym wiedzieć, ja bez niej nie jadę. Muszę tylko znaleźć jakiś sposób na nią.
Usiadłam na krześle co właściwie od razu mi się znudziło i poszłam do korytarza po czym ubrałam pierwsze lepsze buty i wyszłam z domu.
Szłam ze wzrokiem utkwionym w chodniku i wyłączyłam wszystkie zmysły. Koncentrowałam się tylko i wyłącznie na tym aby wymyślić jakiś plan aby zmusić Shleby do wyjazdu ze mną. Nie chcę jechać bez niej. Przecież... No nie mogę jechać bez niej. Ok mogę się przyznać. Boję się jechać bez niej. Shelby jest osobą, która zawsze potrafi wybrnąć nawet z najgorszej sytuacji. Ja tego nie potrafię.
Poczułam silne uderzenie przez co z moich ust wydobył się cichy krzyk i wylądowałam- na szczęście na trawniku twarzą do ziemi.
Przez pierwsze kilka sekund byłam oszołomiona, nie mogłam się ruszyć a raczej nie chciałam. Poczułam jak ktoś złapał mnie w pasie i lekko podniósł. Po chwili stałam już pionowo choć nieznajomy nadal podtrzymywał mnie. Odwróciłam się żeby zobaczyć kto to. Moje oczy momentalnie stały się większe a całe moje ciało ogarnęła złość.
- To znowu wy.- Starałam się mówić od nie chcenia ale jak tylko na nich spojrzałam nie mogłam się powstrzymać od rzucenia się na nich. Zboki.
- Przepraszam nie zauważyłem cię, wyszłaś tak za zakrętu. Przepraszam.- Powiedział na jednym oddechu ten wyższy sprawca wypadku.
- Kretynie wjechałeś mi w tyłek to raczej nie ja wyszłam zza zakrętu.- Krzyknęłam zdenerwowana i wyrzuciłam w górę ręce.
- No fakt. Masz trochę racji ale.... Nie szłaś po swojej stronie chodnika. A to już twoja wina.- Chłopak założył ręce na piersi.
- Obok jest coś takiego jak ścieżka rowerowa po, której jeżdżą rowery. A to już twoja wina.- Odpyskowałam i również założyłam ręce na piersi.
- Ale wy obydwoje jesteście dziwni. Lo... Znaczy kolego bierz ten rower bo ludzie nie mogą przejść.- Ten niższy szturchnął mojego rozmówcę, a ten zabrał tego swoje grata z chodnika i spojrzał na mnie oburzony.
- Wy.- Spojrzałam na nich wściekła.- Już drugi raz potrąciliście mnie! Kurwa nauczcie się jeździć! To nie jest takie trudne!
- Ty naucz się lepiej chodzić to też nie jest takie trudne!- Wyszczerzył ten niższy.
- Kurwa!- Weźmy przykład z Shelby i Molly. Na mojej twarzy namalował się uśmiech.- Jesteście mi wini dwie przysługi! Już dwa razy przez was nabiłam sobie siniaki.
- Jak już to tylko jedna przysługę dziewczynko.- Uśmiechnął się wyższy.
- Liczyć nie umiesz?
- Pamiętaj że oddaliśmy ci twoją własność to ta pierwsza przysługa.
- Hahahaha nie doczekanie wasze. Postawicie mi teraz kawę i ciacho, a później wymyśli się drugą przysługę.
- Ale chwila. Właściwie to wtedy cię nie przejechałem. Ten młotek cię odtrącił.- Chłopak, z który uwielbiam się kłócić spojrzał na mnie badawczym wzrokiem. Ja natomiast spojrzałam na tego niższego chłopaka i coś mnie zaciekawiło. Podeszłam kawałek do niego i podciągnęłam czapkę, którą miał ubraną. To w niego trafiłam.- Przemknęło mi przez myśl.
- Co ci się stało?- Zapytałam ciekawa jakiego wytłumaczenia użyję. On zamiast od razu mi odpowiedzieć zaczął szukać wzrokiem pomocy u swojego przyjaciela, którego swoją drogą nie polubiłam.
- Nie ważne. Zawstydzisz się jak ci powiem. A teraz chodź już na tą kawę, chce mieć to jak najszybciej z głowy.- Powiedział i podniósł swój rower.
- Nie lubię gdy ktoś jest dla mnie nie miły.- Odparłam i nadal stałam w miejscu czekając na jakąś reakcję ze strony chłopaka.
- Ok. A więc czy ruszy wać panna wreszcie tą swoją grubą dupę i uda się z nami na kawusię? Och przepraszam zapomniałem dodać, że to będzie dla nas zaszczyt.- Ukłonił się lekko i uśmiechnął do mnie ironicznie.
- Ależ oczywiście wać- mały nie powiem co bo się pan zawstydzi.- Odpowiedziałam przesłodzonym głosem.
***
Od jakiś trzydziestu minut siedzimy w ulubionej kawiarni Shelby. Protestowałam, a wręcz błagałam abyśmy poszli gdzie indziej ale oni stwierdzili, że tu jest najbliżej i mam się zamknąć. No to się zamknęłam. Od wejścia tutaj nie odezwałam się ani słowem uświadamiając sobie, że siedzę tutaj ostatni raz i właściwie nie wiem kiedy znów tutaj przyjdę. To... Przykre.
- Dobra nie odzywasz się od kąt tutaj przyszliśmy. Jeżeli chcesz to możemy iść gdzie indziej albo najlepiej możemy już się rozejść i będzie spokój.- Chłopak, który mnie chyba nie zbyt polubił i- Wice wersa- wystukiwał jakiś rytm i był wyraźnie zirytowany moją obecnością.
- Czy ty masz choć trochę rozumu?- Zapytałam i popukałam go w głowę. Ten mniejszy parsknął śmiechem i opluł się sokiem.
- Proszę cię dziewczyno nie rób tak gdy piję.- Odezwał się i wytarł brodę z soku.- A teraz powiedz dlaczego jesteś smutna. I nie kłam bo ten tutaj...- Wskazał ręką na drugiego chłopaka.-...ma dar do wykrywania kłamstwa.- Zakończył i uśmiechnął się do mnie delikatnie ukazując maluteńkie dołeczki w policzkach.
- Wiesz czym są spowodowane dołeczki w policzkach?- Zapytałam, a on pokręcił głową.- Krzywymi kośćmi twarzy czyli w wersji dla opornych- czyli dla was- masz krzywy ryj.- Uśmiechnęłam się wrednie.- A tak ogólnie to wyjeżdżam dziś do Londynu na nie wiem ile i moja najlepsza przyjaciółka nie chcę lecieć ze mną bo jak twierdzi nie zniesie patrzenia jak ja robię karierę, a ona nie.- Dodałam i spuściłam głowę na dół.
- W takim razie czy to aby na pewno twoja prawdziwa i najlepsza przyjaciółka?- Spojrzałam z mordem w oczach na tego wyższego chłopaka.
- Oczywiście, że tak.- Odparowałam gniewnie hamując się przed przyłożeniem temu debilowi talerzykiem.
- To czemu pozwala być ci smutną i każe wybierać pomiędzy nią a karierą?- Ten niższy przybrał dość poważny ton. Jeszcze lada chwila a bym mu uwierzyła, że chce mi pomóc gdyby nie ten wyższy roześmiał się na cały głos. Wywróciłam oczami. Co za pacany.
- Ona po prostu się boi! A to jest coś nowego dla niej. Nie chce lecieć ze mną do Londynu bo boi się o swoją przyszłość. Miałyśmy razem robić karierę ale wybrali tylko mnie. Od małego o tym marzyłyśmy a teraz jej marzenia legły w gruzach bo jakiemuś palantowi słoń nadepnął na ucho! Prawda jest taka, że o wiele lepiej śpiewa ode mnie.- Ostanie zdanie wypowiedziałam ze smutkiem. Zawsze wiedziałam że jest ode mnie lepsza, trzymałam się z tyłu bo po prostu pasowało mi, że to ona jest gwiazdą. A teraz to ja mam robić za gwiazdę ale nie potrafię. Bez niej jestem nikim to ona dawała mi odwagę żeby śpiewać publicznie.
- No to wpakuj ją do tego samolotu i już. Prędzej czy później zrozumie że to dla jej dobra.- Wyszczerzył się idiota numer 2.
- Ciekawe jak mam to zrobić geniuszu?!- Zaraz, a może to nie jest zły pomysł. Uśmiechnęłam się chytrze.- To co chłopcy, chcecie się pobawić w porywaczy?- Wyszczerzyłam się i poruszyłam brwiami.
- Odbiło ci?-Tym razem palant numer 1 zajął głos.
- Jesteście mi winni jeszcze jedną przysługę. Więc do roboty, muszę się jeszcze spakować i ją też.
Moi towarzysze popatrzyli na siebie.
- Niech ci będzie.
Uśmiechnęłam się tylko. Już chciałam im podziękować ale jakiś błysk mnie oślepił. Zaraz po nim kolejne. Rozejrzałam się, na zewnątrz było pełno fotoreporterów. Boże co się dzieje!?
- Cholera.- Palant numer jeden pociągnął mnie w stronę toalet, a pan numer 2, który był właściwie tylko o centymetry niższy od idioty numer jeden- szedł za nami co chwilę odwracając się do tyłu jakby chciał się upewnić, że nikt nas nie widzi.
- Ej to jest toaleta dla mężczyzn!- Pisnęłam i zostałam- siłą- wepchnięta do środka zadziwiając swoim widokiem starszego mężczyznę. A gdy za mną weszła dwójka chłopaków? Myślałam, że mu oczy z orbit wylecą.
- No, no chłopaki powodzenia.- Powiedział i poklepał obydwojga kretynów po plecach po czym wyszedł z ironicznym uśmieszkiem.
- Co wy kurwa odwalacie?!- Krzyknęłam wściekła i zmroziłam wzrokiem dwójkę stojącą przede mną.
- Zważaj na język młodociana kobieto.- Ostrzegł mnie pan numer jeden i wymierzył we mnie palec wskazujący.
- Skąd pewność, że jestem kobietą? Może jestem tylko niewinnym transwestytą?- Zapytałam i założyłam ręce na piersi.
- Nie raczej nie. To co masz na przodzie wygląda bardzo prawdziwie.- Młodszy z chłopaków wskazał na moją klatkę piersiową, nawiązując do moich gabarytów.
- Palant!- Syknęłam krzyżują ręce. Na co tamta dwójka wybuchła śmiechem.
- Dobra jak wygląda ta dziewczyna? I jak to mamy zrobić? O i gdzie ją spotkamy?
- Moment.- Wyjęłam z kieszeni telefon. Wystukałam numer Shelby i weszłam wiadomość.
Nadawca : Rebecca
Odbiorca : Shelby
Wylatuję już dzisiaj z Paul'em. Możemy się spotkać i pożegnać? Wiem, że jesteś na mnie zła ale nie chce lecieć bez ciebie a tym bardziej pokłócona z tobą. To co o 20 w parku na naszej ławce?
Po paru chwilach dostałam odpowiedź.
Nadawca : Shelby
Odbiorca : Rebecca
Ok.
Dobra spodziewałam się dłuższego SMS ale dobre i to.
- Więc będzie w parku o 20.00 na ławce najbliżej fontanny. A do tego jak to zrobicie to ja się nie wtrącam. Byle znalazła się na pokładzie samolotu przed 21.30. Nazywa się Shelby, zaraz wam wyślę jej zdjęcie tylko dajcie swoje numery.
Chłopcy popatrzeli na siebie po czym wzruszyli ramionami i każdy z nich podał mi swój numer telefonu. Wybrałam najmniej kompromitujące zdjęcie i wysłałam do nich.
- A teraz mam małe pytanie.- Powiedziałam, a spojrzenia obydwu zatrzymały się na mnie.- Dlaczego tam jest tyle fotoreporterów?
- Eee... Bo on jest gwiazdą porno i przyszli po jego nagie zdjęcia!- Niższy kretyn wskazał rękom na swojego- dość oburzonego przyjaciela.
- Żebym ja ci zaraz zdjęć nie zrobił ośle.- Powiedział i rozejrzał się po pomieszczeniu.- Mam pomysł.- Dodał i podszedł do okna. No chyba nie.
Perspektywa Shelby.
Gdy odczytałam wiadomość- nie powiem zdziwiłam się i to bardzo. Nie sądziłam, że Rebecka odezwie się do mnie jako pierwsza ale szczerze to się ucieszyłam bo nie lubiłam gdy była na mnie zła.
Odczekałam w domu te dwie godziny, które ciągnęły mi się w nieskończoność i wreszcie mogłam wyjść z domu. Kulturalnie nie śpiesząc się nigdzie szłam po woli w stronę parku, w którym wszystko się zaczęło.
Gdy zbliżałam się do fontanny na 'naszej' ławce siedziałam Rebecka, która tupała ze zdenerwowaniem nogą i gdy tylko mnie zobaczyłam wstała i po chwili znów usiadła na miejscu.
- Cześć.- Przywitałam się i usiadłam obok niej patrząc się na przelewającą się wodę, która mogła komuś sprawiać nieprzyjemności gdy na przykład ma się pełen pęcherz.
- No hej.- Odpowiedziała niepewnie i na jej twarzy pojawił się malutki uśmiech, który zdradzał to, że jest zdenerwowana.- Shelby... Przepraszam za to co było i za to co będzie.- Powiedziała po czym wstała z ławki i zaczęła biec w stronę wyjścia z parku.
- Rebecka!- Krzyknęłam i wstałam zdziwiona jej zachowaniem.
Po chwili poczułam silne uderzenie w tył głowy i przed moimi oczami pojawiły się czarne znaczki, a potem Gumisie popitalające na jednorożcach.
***
Otworzyłam oczy i jęknęłam czując narastający ból z tyłu głowy. Dotknęłam bolącego miejsca i wyczułam sporą wypukłość.
- Kretyni! Mieliście ją tylko porwać, a nie pustakami po głowie walić!- Czyjś dość głośny krzyk przysporzył mnie o jeszcze większy ból głowy.
- To była tylko mała cegiełka, a nie pustak.- Czyjś zachrypnięty głos brzmiał dość seksownie.
- Pustak powinieneś mieć na imię.- Powiedziałam i usiadłam krzywiąc się lekko.- Powie mi ktoś co się tutaj kurwa dzieje?- Zapytałam i spojrzałam wściekle na moją przyjaciółkę.
-------------------------------------------------------------------------
Hej! Przepraszam, że tak późno ale po prostu braku czasu. Mam nadzieję, że ten dłuższy rozdział wam to wszystko zrekompensował. Przepraszam, za wszystkie błędy ale klawiatura mi umiera więc...
A i jeszcze jedno: Puste posty nie interesują mnie dlatego o komentarz proszę cię! ♥
Kamila :*
Jest kolejny , tylko czy ktoś to czyta ? Jeżeli jest taka osoba to proszę napisz w komentarzu choćby literę i już żebyśmy wiedziały że jest tam ktoś. Mam nadzieję że się wam spodoba. Miłego czytania.
Magda ♥
fajny rozdział:D jak zawsze zresztą:P
OdpowiedzUsuńnajlepsze zakończenie z tym pustakiem
no wiec czekam na nexta^^
Świetny ;)
OdpowiedzUsuńShelby ją chyba potnie na kawałki ;P
Nie mogę się doczekać nn ;)
Hahahaha :) Rozdział świetny. Dużo się przy nim uśmiechałam. :DD Gwiazda porno... hahahaha :)
OdpowiedzUsuńnie mogę noo :D
Długość świetna. Róbcie tak dalej :)
Pozdrawiam :DD
Rozdział zarąbisty, nie da się przy nim nie uśmiechać ;P
OdpowiedzUsuńSkąd wy bierzecie te teksty? :D
Czekam na next ^^