poniedziałek, 4 listopada 2013

8

  Ogłoszenie na dole! :)

Perspektywa Shelby. 

- Oh, oh can we take it nice and slow, slow? Break it down and drop it. Low, low cause I just wanna party all night in the neon lights 'til you can't let me go! I just wanna feel...*- Urwałam gdy radio się wyłączyło za sprawą brudnych rąk bruneta.- Dlaczego wyłączyłeś? Lubię tą piosenkę.- Powiedziałam oburzona.
- Właśnie dlatego ją wyłączyłem. Mam dość twojego fałszowania.- Louis rzucił w moją stronę przelotne spojrzenie i znów skupił się na drodze.
- Ja nie fałszuję w odróżnieniu co do niektórych w tym samochodzie.- Skwitowałam i założyłam ręce na piersi, wpatrując się cały czas w tylną szybę samochodu jadącego przed nami.
- Mówisz o Harrym?- Louis uśmiechnął się podstępnie pod nosem.- Harry, Shelby mówi, że fałszujesz.- Dodał i spojrzał w lusterko.
- Tak, tak Louis oczywiście. Posprzątam.- Zdziwiona odpowiedzią kręconego szopa odwróciłam się aby zerknąć na tylne siedzenia na których siedziała Rebecka, w którą wpatrywał się Harry.
Ja pierdole wczoraj robiła słodkie oczka do naszego głupiego sąsiada a dzisiaj znowu filtruje z Harrym. I jak tu za nią za dążyć. Ponownie włączyłam radio, które po chwili Louis wyłączył.
- Cwel.- Mruknęłam w stronę bruneta.-Pieprzony cwel.
- Dziwka.- Odpowiedział mi bez trudu.
- To twój zawód biedaczku nie będę ci pracy spod nosa zabierać.- Uśmiechnęłam się do niego szeroko, a on mocniej ścisnął kierownicę.
- Wiesz przy twojej głupocie to nawet zatoka Bizantyjska jest płytka.- Odezwał się po chwili Louis, a ja nie z tego czy owego wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. 
- Boże czy ty to właśnie wymyśliłeś? Kurde to już nawet święta Rebecka ma lepsze odzywki niż ty.- Wydusiłam i znów zaczęłam się śmiać.
- Cicho tam.- Wtrącił się Harry.- Choć raz się zamknijcie, proszę. Ale tak na marginesie to Lou ona ma rację to było suche.- Dodał brunet i przybił mi piątkę. Tomlinson rzucił w moją stronę wściekłe spojrzenie i ostrożnie skręcił za samochodem, który prowadził Paul. Przed nami pojawiło się ogromne jezioro, jakaś łąka, kilka drewnianych domków oraz duuuużo ludzi, którzy byli chyba już leciutko wstawieni biorąc pod uwagę ich dzikie i głośne śmiechy.
Louis zatrzymał się za samochodem Paula i nim wysiadłam z wozu zauważyłam jak Niall przykleja twarz do tylnej szyby. Zmarszczyłam czoło i spojrzałam zdezorientowana na Tomlinsona, który został ze mną w samochodzie.
- Myślałam, że to ty jesteś tym najgłupszym.- Skwitowałam krótko i wysiadłam z samochodu z ogromną ulgą prostując swoje krzywe nogi. Wciągnęłam głęboko do płuc powietrze, które było przesiąknięte zapachem świeżo skoszonej trawy oraz zapachem jeziora, który był specyficzny.
- Trochę glonami zalatuję, co nie?- Obok nas stanął Harry, który marszczył nos i patrzył się zawzięcie na wodę, która falowała pod wpływem skoków do niej. 
- Heh zobacz co za paradoks. Ty też.- Położyłam rękę na ramieniu bruneta i uśmiechnęłam się szeroko ukazując swoje w miarę proste i białe zęby.
- Cóż nie wiem dlaczego ale mam wrażenie, że powinienem się obrazić. Lou co o tym sądzisz?
- Mnie nie pytaj. Nie wiem co znaczy paradoks.- Zaśmiałam się cicho i pokręciłam głową oddalając się od dwóch rozmyślających nad znaczeniami różnych słów chłopaków. 
Stanęłam przy brzegu jeziora patrząc jak woda 'stara' się musnąć moje buty. Ukucnęłam i zanurzyłam palce w mokrej i ciepłej cieczy. Pamiętam, że gdy byłam kiedyś z rodzicami nad morzem uwielbiałam zanurzać dłonie w mokrym piasku. To niesamowite uczucie gdy te malutkie kamyczki przelatują ci pomiędzy palcami i znów opadają na dno. 
- Też lubię tak robić.- Obok mnie ukucnął Niall i również zaczął bawić się piaskiem. Pewnie wyglądaliśmy jak dwójka niedorozwiniętych dzieci ale czy to komuś przeszkadzało? 
- Dlaczego twoja twarz była przyklejona do szyby?- Zapytałam nadal bawiąc się piaskiem przez co woda stała się szara.
- Co? A! Mieliśmy małą sprzeczkę z Zayn'em i on stwierdził, że fajnie będzie jak przyklei mi twarz do szyby.- Wytłumaczył mi blondyn wyciągając rękę z wody.
- Ładnie wyglądałeś. Taki rozpłaszczony.- Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego szeroko. 
- Dziękuję Shleby. Jesteś bardzo miła.- Wzruszyłam ramionami na jego słowa i ruszyłam w stronę stoiska z kukurydzą. Lubię kukurydzę.
***
Siedziałam na krześle obok Zayn'a i starałam się oddychać podczas nabijania się z Louisa. Mianowicie on i Harry postanowili wziąć udział w konkursie na łowienie jabłek. Zębami. Jak na razie tylko Harry'emu udało się wyłowić jedno jabłko. I to jeszcze te najmniejsze. Ale cóż po swoim małym sukcesie zmył się gdzieś z moją przyjaciółką zostawiając Louisa samego na pastwę pośmiewiska.
- Ciekawe ile w tej misce jest wody, a ile jego śliny.- Spojrzałam na Zayn'a i znów zaczęłam się śmiać. Zresztą nie tylko ja. Pilnujący nas Paul również się śmiał, ale on w odróżnieniu do mnie starał się do ukryć. Tylko po co? Każdy przecież wie, że Louis jest głupi. 
- Może wy spróbujecie skoro jesteście tacy mądrzy, co?- Louis wynurzył swój pusty łeb i spojrzał na nas groźnie odgarniając z czoła mokre włosy.
- Chciałeś to teraz się baw. Tylko się pośpiesz nie mamy całego dnia na łowienie jabłek.- Odpowiedziałam mu i wskazałam głową miskę, w której po chwili znów zniknęła jego głowa.- Nie wyłowi nawet dwóch.- Dodałam i spojrzałam na Zayn'a.
- A ja sądzę, że wyłowi trzy.- Moje oczy zrobiły się dwa razy większe.- Jeżeli po wyłowieniu jednego jabłka zrezygnuję to ja pójdę na to coś na wodzie i skoczę z samej góry. A jeżeli wyłowi trzy to ty skaczesz.- Spojrzałam na dziwną metalową konstrukcję, która znajdowała się na jeziorze. (zdjęcie na dole :))
- Dobra.- Przyjęłam wyzwanie i rozsiadłam się wygodniej na krześle. Byłam pewna swojej wygranej. Louis to niedołęga i mimo tego, że prawie się nie znamy mogę powiedzieć, że on szybko się poddaję w takich sprawach. Będziesz niczym żabka Zayn. Uśmiechnęłam się chytrze pod nosem. 
Zamknęłam oczy i wystawiłam twarz ku słońcu delektując się przyjemnym ciepełkiem na mojej twarzy. 
- Chcesz zapalić?- Odwróciłam głowę w stronę Zayn'a i otworzyłam jedno oko. Chłopak wystawiał w moją stronę paczkę z papierosami.
- Nieeee jak Rebecka zobaczy to mnie chyba na sznurku przez okno powiesi.- Odpowiedziałam i westchnęłam z utęsknieniem za przyjemnym dymem w moich płucach.
- Dlaczego właściwie zaczęłaś palić? Wszystkie dziewczyny, które znam marudzą, że od palenia psuję się cera i takie tam.- Zayn odpalił papierosa i zaciągnął się. Myśl o żelkach, Shelby. 
- Trudne rozstanie. Trudne dni. Musiałam jakoś odreagowywać więc zaczęłam palić.- Wytumaczyłam mu i wzruszyłam lekko ramionami.
- Ty go zostawiłaś, czy on ciebie?
- Proszę cię. Nigdy nikt mnie nie rzuci pierwszej. To zawsze ja zrywam.- Uśmiechnęłam się do niego cwaniacko.
- Czyli, że byłaś z nim dla zabawy?- Zadał mi następne pytanie. Westchnęłam ciężko i mimo wszystko zaczęłam sobie przypominać o tych wszystkich dniach spędzonych razem. O lekcjach na których pisaliśmy ze sobą z drugiej strony klasy. O  tych wszystkich najmniejszych rzeczach, które były najwspanialsze.
- Nie. Na prawdę go kochałam. Tylko wiesz miłość jednej osoby nie wystarczy. On tak jakby lubił geometrię a szczególnie trójkąty,-myślę, że załapiesz o co mi chodzi. Jak się dowiedziałam o tym wszystkim to próbowałam się zabić,- i jeżeli komuś o tym powiesz zrobię z twojego życia piekło. I tak mniej więcej poznałeś kawałek mojego życia.
- Przepraszam nie powinienem był cię wypytywać. To twoje prywatne sprawy.- Brunet zgasił papierosa i wyrzucił niedopałek do kubeczka z piciem bodajże Harry'ego.
- Tak bardzo prywatne, że każdy sąsiad na mojej ulicy o tym wiedział.- Przewróciłam oczami przypominając sobie te ich dziwne spojrzenia rzucane w moją stronę.
- Coś mi się wydaję, że nie zbyt cię lubili, a ty ich, co?- Zaczęłam się śmiać i przestawiłam swoje krzesło tak aby siedzieć na przeciwko chłopaka.
- Po tym jak na grillu na, którym byli wszyscy z naszej ulicy powiedziałam, że pani Sanderson powinna ciszej krzyczeć bo nie mogę spać, i że jej mąż ma małego przestali mnie lubić.- Odpowiedziałam mu i znów wzruszyłam ramionami w niewinnym geście.
- Serio im tak powiedziałaś?- Zayn zaczął się śmiać, a ja wraz z nim gdy w mojej głowie uformował się obraz czerwonego ze wstydu małżeństwa.
- No. I zapytałam się jeszcze dlaczego listonosz przychodzi do nich częściej niż do nas zawsze po tym jak jej mąż wychodzi do pracy.- Położyłam nogi na oparciu krzesła Zayn'a.- Cóż potem gdy stałam się starsza i już mniej więcej wiedziałam o co chodzi bałam się wpuszczać naszego listonosza do domu. Wiesz, Sandersonowie się wyprowadzili więc miałam pewne obawy czy przyszedł do nas list czy nie.- Dodałam rozbawiona.
- To ile ty miałaś wtedy lat?
- Hmm jeśli się nie mylę to z sześć. Może siedem.
- I powiedziałaś, że twój sąsiad mam małego? Skąd ty to dziewczyno wiedziałaś? Od listonosza?- Uśmiechnęłam się na słowa Zayn'a.
- Wiesz miało się te swoje sposoby. Ale wtedy nie wiedziałam co oznacza, że ma małego więc bez żadnego skrępowania mogłam o tym mówić.
- Opowiadasz mu o tym, jak skompromitowałaś Sandersonów na grillu?- Obok nas pojawiła się Rebecka wraz z umazanym od czekolady Harrym. 
- No.- Odpowiedziałam jej i spojrzałam na Harry'ego.- A tobie co się stało? Zmieniłeś się w wampira i zżarłeś czekoladowe krasnoludki?- Zapytałam i po chwili tego pożałowałam. Ręka Harry'ego wylądowała na moim odsłoniętym udzie przez co pisnęłam z bólu.- Porąbało cię?!- Krzyknęłam i zaczęłam rozmasowywać miejsce gdzie przed chwilą była dłoń Harry'ego.
- Troszeczkę.- Styles puścił mi oczko i wziął do ręki kubek z piciem. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i tylko czekałam gdy zacznie kaszleć. Trzy, dwa, jeden. Harry wypluł wszystko co miał w ustach i zaczął wycierać dłonią swój język.- Kto kurwa wrzucił peta do mojego kubka?!- Krzyknął, a ja zaczęłam się śmiać jak głupia widząc jego minę.
- Jaka szkoda, że to nie ja.- Odpowiedziałam i otarłam łzy z kącików oczu. Poczułam lekkie uderzenie w tył głowy przez co odchyliłam ją i spojrzałam oburzona na Rebeckę.
- Nie śmiej się z niego.- Wyszeptała do mnie cicho i poszła pomóc przepłukać usta Harry'emu. Przewróciłam oczami i spojrzałam na Louisa, który leżał obok miski z jabłkami.
- Ile wyłowiłeś?- Zapytałam nie widząc ani jednego jabłka przy zdychającym ciele Tomlinsona. Będziesz pływał Malboro, czy jak ci tam. 
- Jedno.- Louis podniósł dłoń, do góry, w której trzymał chyba najmniejsze jabłko, które było w misce.- To jest trudniejsze niż myślałem.- Dodał i podparł się na łokciach patrząc gniewnie na miskę.
- Pływasz!- Krzyknęłam i wskazałam palcem na uśmiechniętego Zayn'a.- Czego się cieszysz? Idziesz skakać do wody z tego czegoś co stworzył szatan.
- Nie, nie idę.- Odpowiedział mi pewny siebie.
- Oczywiście, że idziesz taka była umowa.- Odpowiedziałam mu i wstałam z miejsca leciutko zdenerwowana.
- Jutro mamy wywiad i nie mogę pokazać się w telewizji uszkodzony więc: nie, nie skaczę.- Usiadłam oburzona na krześle zakładając ręce na piersi. A ja to bym kurde musiała skakać. 
***
- Tomlinson szujo! Harry cię szuka!- Chodziłam po jakimś dziwnym domku drąc się za Louisem, który gdzieś przepadł. Nie wiem dlaczego właśnie mnie wysłali na szukanie go ale zresztą i tak nie miałam co robić. Od niechcenia otwierałam każde drzwi na korytarzu zaglądając do środka i sprawdzając czy nie ma tam czasem Louisa.- O cześć Louis.- Powiedziałam i zamknęłam drzwi przechodząc do następnych. Gdy miałam je otworzyć dotarł do mnie fakt, że przecież właśnie znalazłam tą sierotę. Wróciłam do pokoju, w którym Tomlinson siedział na podłodze opierając się o łóżko.
- Nie chce mi się z tobą kłócić więc lepiej wyjdź.- Powiedział do mnie gdy weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Usiadłam obok Louis wyciągając przed siebie nogi tak samo jak brunet.
- Ale masz długie te giry.- Stwierdziłam przyglądając się jakie długie on ma nogi.- Co się stało barani łbie, że nie chce ci się ze mną kłócić?- Zapytałam i spojrzałam na niego. 
Nie powiem Louis nie był brzydki. Wręcz przeciwnie był przystojny ale gdybym miała wyobrazić sobie, że miałabym z nim być od razu mam odruch wymiotny.
- Czy ty na prawdę nie rozumiesz, że nie chce z tobą gadać?- Zapytał trochę zbyt ostro obdarowując mnie swoim wściekłym, a zarazem smutnym spojrzeniem.
- Czy ty na prawdę nie rozumiesz, że chcę ci pomóc?- Odezwałam się sarkastycznie. Akurat teraz mówiłam prawdę (pff zawszę mówię prawdę) chciałam mu pomóc. Czułam, że tak właśnie postąpiłaby Rebecka, a że jej tutaj nie ma to muszę przejąć jej broszkę.
- Ty? Mi? Pomóc?- Czy to na prawdę takie dziwne, że chce komuś pomóc? No halo przecież jestem bardzo pomocna.
- Głuchy czy niereformowany jesteś. Przecież powiedziałam, że chce pomóc to pomogę tylko powiedz co się stało.- Odwróciłam wzrok od jego twarzy czując, że zaraz się zarumienię.
- Sam nie wierzę, że ci to mówię ale pokłóciłem się ze swoją dziewczyną właściwie o głupotę i teraz nie wiem jak mam ją przeprosić.- Głowa chłopaka powędrowała w dół.
- Jak to jak? Normalnie, słowami.- Odpowiedziałam nie rozumiejąc z czego on robi taką aferę. Ja potrafiłam się pokłócić z pięcioma osobami na raz, a przeprosić sześć, a on zaraz dramat zgrywa.
- Ale Eleanor zasługuję na coś więcej. Na kogoś więcej.- Nie wiem dlaczego ale poczułam to takie dziwne uczucie w brzuchu. Coś jakby żal. Nie często odczuwałam coś takiego więc poczułam się bardzo, ale to bardzo dziwnie i niekomfortowo. 
- Tak samo mogę powiedzieć ja.- Louis spojrzał na mnie zdezorientowany.- Rebecka zasługuję na kogoś więcej. Po co jej taka przyjaciółka, która potrafi wpakować się w kłopoty nawet jak śpi? Beze mnie byłoby jej lepiej. Miała by normalne spokojne życie.
- Ale wy się dopełniacie. Ona jest mądra, rozsądna, odpowiedzialna. A ty głupia, zwariowana, i arogancka.- Czy mi się się zdaję, czy on mnie pociesza? 
- Zapomniałeś dodać, że jestem ładniejsza od niej.- Mruknęłam po nosem, a on zaśmiał się cicho.- Nie no ale teraz na serio. Jeżeli ty kochasz tą całą Elenę...
- Eleanor.- Poprawił mnie Louis.
- ... No przecież tak powiedziałam. A więc jeżeli kochasz tą Eleanor, a ona kocha ciebie to nawet twoja potężna głupota nie stanie wam na drodze. I najlepszym sposobem na przeproszenie jej będzie powiedzenie jej: przepraszam, jestem głupim idiotą z beznadziejną fryzurą ale cię kocham.- Wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się do Louisa.
- Nie mam beznadziejnej fryzury.- Tomlinson zaczął układać swoje włosy.- Dziękuję Shelby.- Dodał szeptem, tak że niemal nie usłyszałam jego słów.
- Mówiłeś coś?- Nastawiłam w jego stronę ucho.
- Powiedziałem przepraszam.- Odpowiedział mi głośno i szturchnął lekko w ramię.- Wiesz jesteś całkiem spoko gdy mówisz z sensem.- Parsknęłam śmiechem i podniosłam się z podłogi z cichym jęknięciem. Starość nie radość. 
- Nie przyzwyczajaj się.- Wystawiłam mu język i podeszłam do drzwi.- Zadzwoń do niej, a potem przyjdź nad jezioro. Harry ma do ciebie sprawę.- Mrugnęłam do niego okiem i zadowolona z siebie skierowałam się na dwór.
***
- Skacz! Skacz! Skacz!- Krzyczałam razem z innymi ludźmi zadzierając głowę do góry. Mianowicie Harry wpadł na pomysł, że skoczy z tej diabelskiej konstrukcji wraz z Louisem. Ale teraz gdy obydwoje stali na górze coś im to nie szło. Wykłócali się o coś i pchali nawzajem, ale niestety żaden z nich jeszcze nie spadł.- Idę do nich.- Powiedziałam do Rebecki i przepchałam się przez grupkę ludzi. Westchnęłam na widok drabinki i chcąc nie chcąc zaczęłam się po niej wspinać aż na samą górę gdzie stała ta dwójką.
Gdy wreszcie udało mi się dotrzeć na górę podeszłam do chłopaków i spojrzałam w dół. No chyba nieee.
- Nie Harry ja z tego nie skoczę! Ja mam dziewczynę! Nie mogę umrzeć.- Bronił się Louis oddalając się od krawędzi.
- No to co? Nie zginiesz przecież. A nawet jeżeli to umrzemy razem. W kupię raźniej co nie?- Harry poklepał Louisa po ramieniu w celu pocieszenia.
- A kto powiedział, że ja chcę umierać razem z tobą?
- Skaczcie wreszcie!- Krzyknęłam zdenerwowana tą ich głupią wymianą zdań. Obaj spojrzeli na mnie przestraszeni.- Mówię serio pośpieszcie się bo chce wracać do domu, a dopóki nie skoczycie będziemy tak ślęczeć.
- Skacz z nami!- Krzyknął Harry i chwycił mnie za rękę ciągnąc ku krawędzi tego... Czegoś. Spojrzałam na Louisa, który uśmiechnął się do mnie lekko.
- Dobra ale mnie puść.- Powiedziałam i spojrzałam w dół.- To co? Na trzy?- Zapytałam, a oni oboje pokiwali głowami.- Raz... Dwa... TRZY!- Odliczyłam i odbiłam się lekko od podłoża po czym znów bezpiecznie stanęłam na stopach gdy ta dwójka skoczyła w dół. Zaczęłam się śmiać  jak głupia i nie patrząc nawet czy trafili do wody zaczęłam schodzić na dół cały czas się śmiejąc. 
Gdy doszłam do samochodu (cały czas się śmiejąc) zobaczyłam jak Rebecka otula ręcznikiem Harry'ego, a Liam- Louisa.
- Ty mała, wredna, pchło na psim zadku!- Wydarł się Louis wstając z krzesła i zrzucając ręcznik ze swojego ciała. Byłam przygotowana na wszystko. Serio, ale nie na to. Ręce Louis oplotły mnie w pasie i przyciągnęły do siebie.- Dziękuję za wszystko.- Wyszeptał mi do ucha i odsunął ode mnie.
- Co najwyżej jestem małą, słodką dziewczynką, która jest mądrzejsza od waszej dwójki.- Odpowiedziałam mu i posłałam uśmiech, który wyrażał wszystko.
-----------------------------------------------------------------------
* Kawałek piosenki Seleny Gomez- Slow Down 
Hej. Znów długo nie było rozdziału ale dużo się działo więc przepraszam. Jak wiecie Magda musiała mnie opuścić więc jeżeli chciałabyś pisać ze mną tegoż iż bloga proszę napisz na: kamila-maciejewska123@wp.pl jeżeli nikt się nie zgłosi postaram się pisać sama ale wiecie wtedy rzadziej będą rozdziały.
 Cóż mi się rozdział podoba nie wiem jak wam. Liczę na wasze komentarze i do następnego! :*
PS. Sorry za błędy.

2 komentarze:

  1. Sorry, że tak późno ale nie mogłam wcześniej. Rozdział boski jak każdy oczywiście. Pokazałaś że Shelby ma też dobre strony nie tylko dla przyjaciół ale także dla 'wrogów". Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. Czekam na nexta. Zapraszam do mnie http://prosto-z-hogwartu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń